środa, 14 grudnia 2011

Podsumowanie 17 kolejki T-Mobile Ekstraklasy 2011/12








Podbeskidzie Bielsko-Biała - PGE GKS Bełchatów 1:0 
Bramki: 1:0 Sebastian Ziajka (58).
Żółta kartka - Podbeskidzie Bielsko-Biała: Ondrej Sourek.
Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz)
Widzów: 3100



Podbeskidzie Bielsko-Biała: Richard Zajac - Marek Sokołowski, Juraj Dancik (46. Ondrej Sourek), Bartłomiej Konieczny, Krzysztof Król - Matej Nather, Dariusz Łatka, Sebastian Ziajka, Liran Cohen (90+2. Maciej Rogalski), Sylwester Patejuk (61. Mariusz Sacha) - Robert Demjan.
PGE GKS Bełchatów: Łukasz Sapela - Grzegorz Fonfara, Mate Lacic, Maciej Szmatiuk, Zlatko Tanevski - Grzegorz Baran, Damian Zbozień (69. Dawid Nowak), Tomasz Wróbel (76. Grzegorz Kuświk), Szymon Sawala, Kamil Kosowski - Marcin Żewłakow (64. Paweł Buzała).






Wisła Kraków - Polonia Warszawa 0:1 (0:0)
Bramki: 0:1 Pavel Sultes (82).
Żółta kartka - Wisła Kraków: Cezary Wilk, Tomas Jirsak, Gordan Bunoza. Polonia Warszawa: Maciej Sadlok, Edgar Cani, Tomasz Brzyski, Tomasz Jodłowiec.
Czerwona kartka za drugą żółtą - Polonia Warszawa: Maciej Sadlok (90+4).
Czerwona kartka - Wisła Kraków: Junior Diaz (57).
Sędzia: Paweł Gil (Lublin)
Widzów: 13020.



Wisła Kraków: Sergei Pareiko - Michael Lamey, Marko Jovanovic, Junior Diaz, Dragan Paljic (7. Gordan Bunoza) - Ivica Iliev (62. Andraz Kirm), Cezary Wilk, Gervasio Nunez (46. Tomas Jirsak), Maor Melikson, Patryk Małecki - David Biton.
Polonia Warszawa: Michał Gliwa - Jakub Tosik, Marcin Baszczyński, Maciej Sadlok, Dorde Cotra - Pavel Sultes (88. Aleksandar Todorovski), Łukasz Trałka, Tomasz Jodłowiec, Robert Jeż, Tomasz Brzyski (76. Paweł Wszołek) - Edgar Cani.





Nad tym meczem nie ma co się rozpisywać, Wisła przegrała zasłużenie i tyle. Teraz trzeba pomyśleć nad zakupami w przerwie i odrabiać to co się straciło, wiosna musi być zupełnie inna w wykonaniu Wisły bo skończy się tym, że "Biała Gwiazda" straci szansę nie tylko na mistrzostwo, ale i na puchary. W samym meczu dużo fauli, dużo chaosu i generalnie mecz brzydki ale sukces Polonii zasłużony. Koniec.




Ruch Chorzów - Korona Kielce 4:1
Bramki: Zieńczuk 22' (bez asysty), 25' (asysta Djokic), 35' z karnego, Abott 90+4' - Vukovic 45' z karnego
Żółta kartka - Ruch Chorzów: Marek Zieńczuk, Gabor Straka, Michal Peskovic, Marek Szyndrowski, Marcin Malinowski. Korona Kielce: Kamil Kuzera, Tadas Kijanskas, Hernani, Tomasz Lisowski.
Czerwona kartka za drugą żółtą - Korona Kielce: Tomasz Lisowski (90).
Sędzia: Marcin Borski (Warszawa).
Widzów: 4000.



Ruch Chorzów: Michal Peskovic - Żeljko Djokic (68. Igor Lewczuk), Rafał Grodzicki, Piotr Stawarczyk, Marek Szyndrowski - Marek Zieńczuk (86. Wojciech Grzyb), Marcin Malinowski, Gabor Straka, Łukasz Janoszka - Maciej Jankowski (84. Paweł Abbott), Arkadiusz Piech
Korona Kielce: Zbigniew Małkowski - Tadas Kijanskas, Krzysztof Kiercz, Hernani, Tomasz Lisowski - Paweł Sobolewski (74. Piotr Gawęcki), Pavol Stano, Aleksandar Vukovic, Vlastimir Jovanovic, Kamil Kuzera (83. Artur Lenartowski) - Michał Zieliński (46. Maciej Korzym)





Widzew Łódź - Górnik Zabrze 2:0 (2:0)
Bramki: 1:0 Adrian Budka (9), 2:0 Przemysław Oziębała (28)
Żółta kartka - Górnik Zabrze: Kamil Szymura, Mariusz Przybylski.
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków)
Widzów: 5000.



Widzew Łódź: Maciej Mielcarz - Jakub Bartkowski, Jarosław Bieniuk, Ugochukwu Ukah, Dudu - Adrian Budka, Hachem Abbes (79. Piotr Mroziński), Mindaugas Panka, Bruno Pinheiro, Krzysztof Ostrowski (65. Princewill Okachi) - Przemysław Oziębała (66. Mariusz Stępiński).
Górnik Zabrze: Łukasz Skorupski - Michael Bemben, Michał Pazdan, Kamil Szymura (46. Aleksander Kwiek), Mariusz Magiera - Paweł Olkowski (90+2. Michał Jonczyk), Adam Marciniak, Krzysztof Mączyński, Mariusz Przybylski, Prejuce Nakoulma - Daniel Gołębiewski (81. Arkadiusz Milik).





LEGIA WARSZAWA - CRACOVIA KRAKÓW 0:0
Żółta kartka - Cracovia Kraków: Vladimir Boljevic, Andraz Struna, Bojan Puzigaca. Czerwona kartka za drugą żółtą - Cracovia Kraków: Andraz Struna (62).
Sędzia: Hubert Sijewicz (Białystok).
Widzów: 19 341.



Legia Warszawa: Dusan Kuciak - Artur Jędrzejczyk (60. Jakub Rzeźniczak), Michał Żewłakow, Inaki Astiz, Jakub Wawrzyniak - Janusz Gol, Ariel Borysiuk, Maciej Rybus (77. Michał Kucharczyk), Miroslav Radovic - Rafał Wolski (46. Michał Żyro), Danijel Ljuboja.
Cracovia Kraków: Wojciech Kaczmarek - Mateusz Żytko, Łukasz Nawotczyński, Arkadiusz Radomski, Bojan Puzigaca - Vladimir Boljevic (84. Mateusz Bartczak), Sławomir Szeliga, Andraz Struna, Aleksejs Visnakovs (71. Koen van der Biezen), Alexandru Suvorov (48. Bartłomiej Dudzic) - Saidi Ntibazonkiza.


Mam mieszane uczucia po tym meczu, niby wszystko było normalnie, ale jakoś inaczej. Przede wszystkim z wielką przyjemnością obserwowałem grę Cracovii, niewiarygodna wprost dyscyplina w defensywie i świetna gra z przodu i w środku pola. Gdy Saidi Ntibazonkiza dostawał trochę luzu to automatycznie robiło się niebezpiecznie, żeby tylko był bardziej precyzyjny. W tyłach rządził Radomski, dyrygował, krzyczał i perfekcyjnie wyprowadzał obrońców do przodu co sprawiło że Ljuboja co chwila był łapany na spalonym. Zawsze ten jeden kroczek decydował że snajperzy legii nie mogli się wykazać, osiem spalonych, to mówi samo za siebie. No ale trzeba też oddać sprawiedliwość Legii, bo też i oni pokazali że umiejętnościami przewyższają Cracovię i to znacznie, zaowocowało to dużą ilością fauli ze strony Cracovii i kiedy już nie było wyjścia to cięli równo z trawą. Ale co by nie mówić to Cracovia wywiozła punkt z gorącego terenu a Legia straciła dwa kolejne punkty do Śląska.



Maciej Skorża (trener Legii): - Jestem wściekły. Nie mogę zrozumieć czemu straciliśmy w takim momencie tak ważne dwa punkty. W pełni na to zasłużyliśmy, zabrakło akcji oskrzydlających. W drugiej połowie trochę więcej się działo pod bramką Cracovii, a dodatkowo mieliśmy sytuację ułatwioną po czerwonej kartce Struny. Mimo wszystko zabrakło cierpliwości, wtedy paliliśmy lub nie decydowaliśmy się na strzały. Ten mecz to mnóstwo złych decyzji i w efekcie ogromne rozczarowanie. Nie spodziewałem się, że nie poradzimy sobie z rywalem. To dla nas lekcja pokory. Musimy na wiosnę popracować nad elementem gry w przewadze, gdy czas ucieka, a my nie potrafimy zachować zimnej krwi.
- Nie chcę krytykować pracy arbitrów i nie wydaje mi się, żeby to oni przesądzili o wyniku. Sędzia ma zawsze margines interpretacji, dlatego nikogo nie oskarżam.
- Chciałbym, by do zespołu przed rundą wiosenną dołączyło dwóch ofensywnych zawodników. Najlepiej tacy, którzy będą mogli grać na wielu pozycjach i mieli doświadczenie.
Dariusz Pasieka (trener Cracovii): - Przyjeżdżając do Warszawy, wiedzieliśmy, że będzie to niesłychanie trudne spotkanie. Chciałbym pogratulować moim zawodnikom bardzo dużego zaangażowania, nikt się nie oszczędzał i nie odkładał nogi. Ostatnie 30 minut pokazało, że ta drużyna posiada charakter. Przed meczem podkreśliłem, że Legia bardzo rzadko remisuje na własnym stadionie, przeważnie wygrywa. Nam się udało zdobyć punkt.
- Było trudno wyprowadzić kontrę w momencie gdy gra się w dziesiątkę. ale taki wynik na Łazienkowskiej napędza nas dalej. Każdy punkt bierzemy bardzo chętnie i na pewno z większym optymizmem rozpoczniemy urlopy.
- Jestem kibicem Legii, jeśli chodzi o jej grę w europejskich pucharach. Życzę ciekawych przeciwników i samych sukcesów.




ŁKS ŁÓDŹ - ŚLĄSK WROCŁAW 1:2 (1:0)
Bramki: 1:0 Antoni Łukasiewicz (10-głową), 1:1 Przemysław Kaźmierczak (78-głową), 1:2 Marek Wasiluk (88-głową).
Żółta kartka - ŁKS Łódź: Bartosz Romańczuk, Mladen Kascelan, Sebastian Szałachowski. Śląsk Wrocław: Waldemar Sobota, Dariusz Pietrasiak.
Sędzia: Dawid Piasecki (Słupsk).
Widzów: 2 500.



ŁKS Łódź: Bogusław Wyparło - Cezary Stefańczyk, Piotr Klepczarek II, Michał Łabędzki, Marcin Kaczmarek - Marcin Smoliński (63. Sebastian Szałachowski), Radosław Pruchnik, Antoni Łukasiewicz, Mladen Kascelan, Bartosz Romańczuk (73. Marcin Mięciel) - Marek Saganowski.
Śląsk Wrocław: Marian Kelemen - Piotr Celeban, Jarosław Fojut, Dariusz Pietrasiak, Mariusz Pawelec (65. Marek Wasiluk) - Łukasz Madej (43. Łukasz Gikiewicz), Dariusz Sztylka, Sebastian Dudek, Sebastian Mila, Piotr Ćwielong (64. Przemysław Kaźmierczak) - Waldemar Sobota.


Śląsk pokazał klasę, mimo słabszej dyspozycji, dalekiej od tego co grali do tej pory i mimo straconej bramki, pokazał kto tu jest lepszy. Pierwsza odsłona dla ŁKS i dla piłkarza którego Orest Lenczyk skreślił ze swojej drużyny i nie chciał zgłosić nawet do rozgrywek ekstraklasy, przygarnął go ŁKS i tam szybko przyjął się do pierwszej drużyny. Antoni Łukasiewicz, bo o nim mowa już w 10 minucie meczu ukąsił Śląsk i sprawił że w Łodzi długo pachniało sensacją. Właściwie to łodzianie nie pozwolili Śląskowi na nic, niby wrocławianie prowadzili grę starali sie zmienić rezultat meczu, ale to ŁKS był bliższy do strzelenia bramki na 2:0. Dopiero dwie zmiany trenera Lenczyka zmieniły sytuację. Dwie zmiany, ale jakie istotne. Kazimierczak w 64 minucie wszedł na boisko i parę minut później wyrównał na 1:1, w 65 minucie na boisku pojawił się Wasiluk i też strzelił gola. Można by powiedzieć że Lenczyk jest Harrym Potterem naszej ekstraklasy. Cóż tak bywa, brawa dla ŁKS za walkę i brawa dla Śląska za konsekwencję i nie odpuszczenie do samego końca, tak właśnie powinien grać lider.





Trener Śląska Wrocław Orest Lenczyk: - Wygrał faworyt. W piłce nożnej faworytem często się bywa, a wynik meczu jest taki, na jaki zasłużyły dwie drużyny. Ja spodziewałem się tu bardzo trudnego meczu. Powiedziałem zawodnikom na odprawie, że to będzie ich najtrudniejszy mecz w tym roku. Przed jego rozpoczęciem wydawało się, że mamy szansę powtórzyć grę z Zabrza i już w pierwszej połowie opanować grę. Jeden celny strzał i bardzo ładna bramka zadecydowały o tym, że inicjatywę przejęła drużyna ŁKS. Nie myślałem jednak, że na tak długo. Te wydarzenia potwierdziły, że ŁKS potrafi grać w piłkę i że wiek się nie liczy. Odpowiednio prowadzona gra tej drużyny sprawiła nam wiele problemów. W pierwszej połowie widać było, że kilku naszym zawodnikom gra nie idzie. Trzeba więc było coś robić, żeby zamiast ładnie, zacząć grać skutecznie. Zakończyło się szczęśliwie i oby to szczęście nadal było z nami.
Trener ŁKS Łódź Ryszard Tarasiewicz: - Rozegraliśmy dobry mecz. Tak jak w poprzednim spotkaniu na własnym stadionie z Jagiellonią zasłużyliśmy na zwycięstwo, tak dzisiaj na pewno zasłużyliśmy na remis. Boli więc to, że za te dobre mecze nie zostaliśmy zrekompensowali punktami, bo to podniosłoby morale w zespole. Zagraliśmy konsekwentnie, z dużą wiarą i zaangażowaniem. Mieliśmy sytuacje na 2:0 i gdybyśmy to strzelili, to tego meczu byśmy nie przegrali. Byliśmy chyba bliżej strzelenia drugiej bramki niż Śląsk wyrównania czy zwycięstwa. Tak to jednak bywa. Stwarzamy sobie sytuacje, ale nie możemy tego skonkretyzować. Pierwszy gol dla Śląska to była ładna, piłkarska bramka po akcji. Przy drugiej bramce można mieć jednak pretensje. Moment nieuwagi, błąd w indywidualnym kryciu i Śląsk mógł cieszyć się ze zwycięstwa. Czeka nas na pewno ciężka wiosna. Zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja przed świętami. Kilku zawodników na pewno nas opuści, więc musimy się wzmocnić. W naszej sytuacji każdy remis i zwycięstwo są bezcenne. Musimy się jednak skoncentrować na zespołach z miejsc 10-16. Walcząc z nimi musimy się jednak wzmocnić.



LECHIA GDAŃSK - JAGIELLONIA BIAŁYSTOK 0:1 (0:0)
Bramki: 0:1 Grzegorz Rasiak (85).
Żółta kartka - Lechia Gdańsk: Abdou Traore, Vytautas Andriuskevicius. Jagiellonia Białystok: Alexis Norambuena, Vladimir Kukol, Marko Cetkovic.
Sędzia: Robert Małek (Zabrze).
Widzów: 8000.



Lechia Gdańsk: Wojciech Pawłowski - Krzysztof Bąk (28. Marcin Pietrowski), Rafał Janicki, Sergejs Kożans, Vytautas Andriuskevicius - Ivans Lukjanovs, Łukasz Surma, Paweł Nowak, Abdou Traore, Fred Benson - Josip Tadic.
Jagiellonia Białystok: Tomasz Ptak - Thiago Cionek, Andrius Skerla, Tomasz Porębski, Alexis Norambuena - Tomasz Kupisz, Łukasz Tymiński, Marcin Burkhardt (83. Marko Cetkovic), Tomasz Frankowski (67. Ermin Seratlic), Vladimir Kukol - Grzegorz Rasiak.





Czesław Michniewicz (trener Jagiellonii Białystok): - Był to mecz z gatunku o wejściu do trumny i po tym zwycięstwie trochę się od niej odsunęliśmy. W zeszłym roku obie drużyny walczyły o europejskie puchary, a teraz mają zupełnie inne cele. Na pewno nie był to nasz bajeczny występ. Nie potrafiliśmy zbyt długo utrzymać się przy piłce, ale Lechia również nie zaprezentowała porywającego futbolu. Zdawaliśmy sobie sprawę, że w tym bardzo wyrównanym spotkaniu jedna bramka może przesądzić o sukcesie którejś z drużyn, dlatego bardzo uważnie graliśmy w defensywie, czekając na swoje szanse w ataku. Inna sprawa, że za wielu dogodnych sytuacji sobie nie wypracowaliśmy. Na szczęście mieliśmy w swoim składzie Grzegorza Rasiaka, z postawy którego jestem bardzo zadowolony.
Rafał Ulatowski (trener Lechii Gdańsk): - Jestem bardzo rozczarowany, podobnie jak wszyscy, którym dobro Lechii leży na sercu, tym wynikiem. Nie tylko przegraliśmy, ale również nie stworzyliśmy sobie zbyt wielu sytuacji do strzelenia gola. Czeka nas ciężka zima, w której mamy zaplanowane dwa zgrupowania. Ten zespół trochę się wypalił i trzeba zrobić wszystko, żeby natchnąć go wiarą. Prowadziłem Lechię w czterech spotkaniach, w tym trzech u siebie. Dorobek nie jest imponujący, bo zdobyliśmy trzy punkty, ale teraz dokładnie wiem, na co stać każdego piłkarza. Zagraliśmy z dwoma wymagającymi zespołami z Warszawy, z Legią i Polonią, które pokazały, ile nam brakuje do ligowej czołówki. Mamy niewielką przewagę nad strefą spadkową, ale dwa pierwsze mecze na wiosnę gramy na wyjeździe z drużynami broniącymi się przed degradacją, czyli Cracovią i ŁKS. Jest jednak we mnie mnóstwo entuzjazmu i wiem, że Lechia będzie spisywała się w rundzie rewanżowej zdecydowanie lepiej niż teraz.





Lech Poznań - KGHM Zagłębie Lubin 3:2 (1:0)
Bramki: 1:0 Artjom Rudniew (21-głową), 2:0 Artjom Rudniew (53-głową), 2:1 Darvydas Sernas (55-karny), 3:1 Artjom Rudniew (80), 3:2 Ariel Famulski (82).
Żółta kartka - Lech Poznań: Jasmin Buric. KGHM Zagłębie Lubin: Michał Hanek.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 9150.



Lech Poznań: Jasmin Buric - Grzegorz Wojtkowiak, Marcin Kamiński, Manuel Arboleda, Luis Henriquez - Semir Stilic (70. Jakub Wilk), Mateusz Możdżeń (61. Rafał Murawski), Siergiej Kriwiec, Dimitrije Injac (42. Hubert Wołąkiewicz), Aleksander Tonew - Artjom Rudniew.
KGHM Zagłębie Lubin: Bojan Isailovic - Marcin Kowalczyk, Michał Hanek, Csaba Horvath, Costa Nhamoinesu - Arkadiusz Woźniak (77. Dawid Abwo), Patryk Rachwał (85. Mouhamadou Traore), Łukasz Hanzel, Damian Dąbrowski (63. Ariel Famulski), Szymon Pawłowski - Darvydas Sernas.



Zagłębie jak zwykle pokazało, że jakieś tam umiejętności mają i że drzemie w nich spory potencjał. Mimo dotkliwych porażek jakich doznają, grają dość ładny ofensywny futbol. Nie bronią się rozpaczliwie całą drużyną, grają otwartą i ładną piłkę i nawet z tymi najlepszymi chcą ugrać coś dla siebie. Niestety katastrofalne błędy w defensywie, przekreślają całą pracę z przodu i stąd tak mizerne efekty. W Poznaniu niewiele im brakowało, aby odnieść sukces i szkoda że tak się nie stało, bo na przynajmniej remis zasłużyli.





Jose Maria Bakero (trener Lecha Poznań):
Mówiłem, że to możemy być mecz pułapka i tak właśnie było. Czasem grasz bardzo dobrze i nie zdobywasz kompletu punktów. Trzeba jednak pokazać ducha walki – tak właśnie dzisiaj było i dlatego cieszymy się ze zwycięstwa. To był dla nas trudny dzień – Manuel Arboleda zagrał pierwszy raz po kontuzji, Rafał Murawski cały dzień miał objawy grypy, które nasiliły się przed samym spotkaniem. Potem kontuzji doznał Dimitrije Injac.
Pavel Hapal (trener Zagłębia Lubin):
Mój zespół rozegrał dzisiaj bardzo dobry mecz, zabrakło właściwie tylko jednego – dobrego wyniku. Wciąż popełniamy bardzo dużo błędów w defensywie. Tak naprawdę jednak mogliśmy spokojnie wygrać 5:3. Jeśli ta drużyna będzie w dalszej części sezonu walczyła tak, jak dzisiaj, to będzie zdobywała punkty. Ariel Famulski? Widzieliśmy już od dłuższego czasu, że to chłopak, który ma potencjał.

Tabela po 17 kolejce 

Tabela formy po 17 kolejce

Strzelcy po 17 kolejce

Kartki po 17 kolejce




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz